Temat końca świata towarzyszy ludzkości prawdopodobnie od czasu jej powstania. Czy to Średniowieczna Europa, Babilonia czy Daleki Wschód, małe plemię, imperium w swoim złotym wieku - każda społeczność ma swoje wizje definitywnej apokalipsy. Właściwie spokojnie można powiedzieć, że ma ich przynajmniej parę. Nawet dzisiaj nie ma problemu ze spotkaniem sekty religijnej, stowarzyszenia badaczy lub astrologów-wróżbitów czytających z układu planet i wyczekujących końca świata. Nawet ja w swoim życiu miałem okazje przeżyć parę „końców świata” (chyba jednak na żaden nie zdążyłem i wszystkie odbyły się beze mnie).
Zacznijmy może od tematu najbliższemu ludzkości i który moim zdaniem jest najbardziej prawdopodobnym zakończeniem świata. Mam na myśli klęski żywiołowe, które w małej skali mamy okazje obserwować prawie codziennie w wiadomościach. Prócz tego w literaturze, filmach mamy dziesiątki lepszych lub gorszych historii przedstawiających nam tornada, wybuchy wulkanów, susze. Chyba najlepiej znaną nam historią będzie biblijny potop, z którego uratowali się jedynie pasażerowie mistycznej Arki Noego. (Z tej historii wynika, że już żyjemy w świecie, postapokaliptycznym). Warto dodać też, że biblijny koniec świata poprzedzony będzie licznymi kataklizmami.
Drugą szeroko znaną historią uznawaną nawet przez naukowców jest uderzenie meteorytu lub komety w wyniku, której wyginęły dinozaury. Chociaż ostatnie czasy przyniosły teorię w myśl, której dinozaury wyginęły pod wpływem zmian klimatycznych i licznych wybuchów wulkanów, które powodowały wydzielenie się do atmosfery licznych pyłów a co za tym idzie gwałtowne zmiany temperatur. Czyli właściwie dinozaury miały ten sam problem, co my teraz. (Ciekawe czy one też prowadziły proekologiczne kampanie w celu zaprzestania wytwarzania gazów cieplarnianych w swoich fabrykach.)
Filmy tej kategorii szczególnie upodobali sobie panowie z Hollywood. Do tych dzieł na pewno możemy zaliczyć „Pojutrze”, „Jądro Ziemi” czy „2012” - pełne wspaniałych efektów specjalnych. Jednak jest to typowe amerykańskie kino. Takie coś do obejrzenia, gdy nasz umysł jest zmęczony i potrzebuje się odprężyć przy czymś lekkim. Lepiej jest z filmem „Armagedon”, który pomimo wielu absurdów ogląda się naprawdę nieźle. Smutek – bo niestety w wyniku działania naszych bohaterów do apokalipsy w końcu nie dochodzi.
Z filmów bardziej w klimacie postapokaliptycznym na pewno godna uwagi jest animacja komputerowa „Final Fantasy: The Spirit Within”, którego akcja dzieje się po uderzeniu w Ziemię meteorytu. Jak by tego było mało przywiózł on ze sobą obcą faunę i florę bardzo nieprzyjazną ludziom.
Kolejny film „Waterworld” (Wodny Świat) to już klasyk, który niejednokrotnie był pokazywany w telewizji. Jak łatwo się domyśleć cała historia dzieje się na Ziemi w czasie potopu. Ci, którzy przetrwali muszą walczyć z brakiem słodkiej wody, gangami i brakiem paliwa. No a w wolnym czasie szukają ostatniego suchego lądu. Tym, którym podobał się Mad Max na pewno przypadnie do gustu.
A jakie ty znasz tytuły tematyce katastroficznej warte polecenia?
Koniec świata... pamiętam siedzieliśmy z kumplami na barierce i go oglądaliśmy, było to o 12.00 w 2000 roku, ale to właściwie nic szczególnego, więc nic nie straciłeś SilverRat. Co do dinozaurów, to czytałem gdzieś teorię, że zdziesiątkowało je za duże stężenie metanu. Metanu produkowanego, przez nie same.
OdpowiedzUsuńpłonący wieżowiec (1974) może nie apokalipsa ale katastrofa i żywioł-ogień, szczególnie podoba mi się scena gdy spada na dół winda pełna ludzi :) a rozpatrując, że taką małą apokalipsą był wybuch w Czarnobylu to ja jestem przedapokaliptyczna :P albo jak woli SilverRAT - retroapokaliptyczna ^^
OdpowiedzUsuńW 2000 roku też czekałem na zakończenie, tylko nie wiedziałem gdzie się miało odbywać :/
OdpowiedzUsuńCo do teorii z metanem wydaje mi się rewelacyjna, jednak na pewno nie jest to główny powód wymarcia dinozaurów. Obecnie zwierzęta hodowane w setkach tysięcy na fermach produkują dużo więcej metanu niż kiedykolwiek wcześniej na ziemi ;)
2012 oglądałem, niestety przysnąłem w trakcie i obudziłem się w połowie (tej ciekawszej części), film za wyjątkiem kilku ciekawych elementów nie wyróżnia się na tle konkurencji z typu filmów katastroficznych/ apokaliptycznych. Osobiście bardziej podobało mi się "Pojutrze". Moja ocena 7/10 :P
OdpowiedzUsuńNo powiedzmy sobie szczerze. Katastroficzne filmy nigdy nie należały do najlepszych. Szczególnie te z U.S.A. Z mniej apokaliptycznych filmów jednak godny poleceni jest „Łowcy tornad”, albo coś w zupełni innym klimacie „Klopsiki i inne zjawiska pogodowe”.
OdpowiedzUsuńW 2000 roku z rozczarowaniem wyszedłem z gabinetu lekarskiego, spojrzałem na zegarek i ze smutkiem rzekłem do mamy: "przegapiłem koniec świata", mama powiedziała, że przeżyła już kilka i nie mam się czym przejmować... :P
OdpowiedzUsuń