31 paź 2010

Neuroshimowe Opowieści - Inmutatio

Kult przemiany. Ludzie powiadają, że miejscem jego powstania jest Detroit. Obecnie ślady jego działalności możemy zobaczyć w całych stanach.

Po raz pierwszy zetknąłem się z nimi daleko stąd w Federacji Appalachów. W jednej z górniczych miejscowości, która dawniej była moim domem. W budynku na uboczu, zajmowanym przez mojego partnera w interesach i jego żonę, odnalazłem ciało martwego człowieka wyglądającego tak, jak by umarł z wygłodzenia. Zarówno on, oraz jego otoczenie pokryte było dziwną substancją, która w ciemnościach wyglądała jak by była stworzona z fosforyzujących żyłek. Nigdzie nie było moich znajomych, których nie udało mi się odnaleźć aż po dziś dzień.

Wtedy jeszcze nie miałem pojęcia o istnieniu żywych truposzów i Dead Breath. Teraz po miesiącach podążania śladem Inmutatio i rozwiązywania ich zagadki myślę, że odnaleziony przeze mnie korpus to zagłodzone ciało zarażonego, który służył, jako pojemnik dla wirusa.

Wydaje mi się, że wyznawców kultu jest niewielu. Podróżują samotnie, w rozproszeniu, co pomaga działać im z ukrycia. Dodatkowo większość amerykanów nic nie wie o zarazie, która wybuchła w Detroit. Pierwsze sygnały świadczące o działaniu grupy, która roznosi zarazę są traktowane, jako wybryki zdziwaczałych przejezdnych. Ludzie cieszą się, że siedzą na uboczu miasta i nie zawracają im głowy. Gdy paru mieszkańców zapada na dziwną chorobę jest już najczęściej za późno na jakiekolwiek działanie.

22 paź 2010

Schemat jRPG i cRPG

Ostatnio kumpel podesłał mi te wykres i tabele doskonale obrazujące skomplikowanie gier cRPG i jRPG. Jak widać na zamieszczonych obrazkach daleko im do prawdziwych gier RPG, co jednoznacznie wskazuje wyższość gier fabularnych nad rozrywką, jaką serwują nam konsolę czy PC i … Zaraz, jak tak spojrzeć to przypomina fabułę mojej ostatniej kampanii, wcześniejszej też.

Dobra zresztą nieważne, po prostu obejrzyjcie sobie.



19 paź 2010

Relacja z Copernikon 2010

O mały włos, a nie pojechałbym, na Copernikon, chociaż czekałem na niego długo z niecierpliwością. Jeden z niewielu konwentów, na który nie muszę jechać przez połowę naszego pięknego kraju przez wiele godzin w wygodach serwowanych nam przez kolej. Ba właściwie wystarczyło wsiąść w samochód, wyjechać z Bydgoszczy i przejechać na drugą stronę Wisły. 

Dodatkowo trując parę tygodni przekonałem do wyjazdu dwójkę moich graczy i jednego znajomego. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, plecak spakowany, scenariusz na sesję, którą chciałem poprowadzić. Jednak w piątkowy poranek po przebudzeniu przywitał mnie ból gardła. 

Mój głos bardziej przypominał cięcie drewna piłą niż ludzką mowę, co właściwie zgadzałoby się z tym, co czułem. O mały włos, a nie pojechałbym. Jednak czułem, że długo nie wybaczyłbym sobie tego. Więc ruszyłem moim samochodem upchanym znajomymi, bagażami i tabletkami na gardło. Myślałem, przynajmniej jeden dzień i wrócę. Jednak zostałem do końca. Dlaczego? Posłuchajcie.

13 paź 2010

Copernicon 2010


    Nie będę się rozpisywał o atrakcjach konwentu. Jednak zachęcam do zajrzenia na stronę gdzie wszystko jest ładnie i przejrzyście rozpisane http://www.copernicon.pl/. Ja na pewno się pojawię. Grzechem było by nie skorzystać  gdy konwent odbywa się tak blisko, a dokładnie po drugiej stronie Wisły. Liczę też, że uda mi się poznać innych ludzi piszących o RPG. Kto wie, może nawet jakiegoś czytelnika mojego bloga. Poznacie mnie po wisiorku ze szczurem.

Do zobaczenia w weekend!

Dla zainteresowanych - Relacja z Coperniconu.