Z pamiętnika Christophera Shermana,
dowodzącego Posterunkiem
20 lipiec 2058r.
Dzisiaj otrzymałem rozkaz przeniesienia
w celu objęcia przeze mnie dowództwa nad odcinkiem frontu walczącym z Molochem
w Klamath Falls po zmarłym Josephie Sheahanie.
W raporcie zaskakujące są informacje dotyczące strat
w ludziach. Gdyby porównać je do moich działań na froncie, wyniki walk Klamath
Falls są wyjątkowo zaskakujące. Bardzo niskie straty w ludziach szokują, tym
bardziej że ataki maszyn mieszczą się w normach przyjętych przez Posterunek.
Sam dowódca zginął nie podczas walki, a podczas posiłku z powodu zakrztuszenia
się kością. Mam nadzieję, że na miejscu uda mi sie zrozumieć tą dziwną anomalię.
Trochę szkoda opuszczać mi moich żołnierzy. Tyle
miesięcy spędzonych na walce razem z robotami o względny spokój potrafi
zjednoczyć ludzi. Mam nadzieję, że mojemu następcy uda się kontynuować moje
dzieło.
3 sierpień 2058r.
Po przybyciu na miejsce wszystko odbyło się bardzo
regulaminowo i nic nie świadczyło o tym co miało się za chwilę wydarzyć. Chwilę
po przejęciu dowództwa od zastępcy Sheahana, parę metrów ode mnie, zobaczyłem
maszynę Molocha. Była zbudowana na wzór humanoida, posiadała nawet wbudowane
fragmenty ludzkiego ciała. Niemożliwe było, aby któryś z żołnierzy wcześniej
nie zobaczył tego ohydztwa, tej karykatury, kpiny z człowieka i nie ogłosił
alarmu.
Już sięgałem po broń, kiedy powstrzymał mnie
zastępca chwytając mocno za moje ramię, mówiąc przy tym, że wszystko jest w
porządku. Poczwara oznajmiła swoimi mechanicznymi dźwiękami, że jest Głosem
Molocha i wielkim zaszczytem dla tutejszych robotów jest możliwość walki przeciwko tak
"wspaniałemu" dowódcy i ma nadzieję, że okaże się on równie godnym
przeciwnikiem jak jego poprzednik. Oniemiałem.
Przez chwilę stałem oszołomiony starając się
zrozumieć, co właśnie się wydarzyło. Zacząłem się szarpać z zastępcą – chciałem
użyć broni. Ten jednak nie ustępował, dopóki go nie znokautowałem i w szale nie
zdegradowałem do stopnia szeregowego. Kiedy z nim skończyłem maszyny już nie
było.
20 sierpnia 2058r.
Ostatnie dwa tygodnie spędziłem starając się
zrozumieć wydarzenia, które zaszły po moim przybyciu oraz zasady jakimi rządzi
się ten odcinek frontu. Muszę przyznać, że mój poprzednik, Joseph, musiał być
niesamowitym strategiem, a nawet geniuszem wojny. Z dokumentacji można wywnioskować,
że jego działania wojenne bardziej przypominały grę strategiczną, niż to co na
co dzień znam z bitew. Nikt tego nie powie otwarcie, ale da się wyczuć, że
żołnierze obwiniają mnie za straty jakie ponosimy w ostatnim czasie.
Dzisiaj przepadł kolejny posterunek; musieliśmy się
znów cofnąć. Co dziwniejsze, siły Molocha działają w taki sposób, że zmuszają
nas do odwrotu, nikogo przy tym nie zabijając.
Maszyny wręcz pozwalają nam zabrać rannych. Nawet starają się utrzymać
przy życiu tych którzy mogliby nie dotrwać do przybycia naszych medyków! W
zamian za to oczekują, że pozwolimy im zabrać złom jaki pozostaje po
rozwalonych przez nas robotach.
24 sierpnia 2058r.
Dzisiaj poniosło śmierć dwóch pierwszych żołnierzy
od czasu mojego przybycia. Myślę, że jest to związane z moim rozkazem zbierania
pozostałości po robotach jaki wydałem aby osłabić wroga. Wielu oficerów
próbowało się mu sprzeciwić. Dopiero przypomnienie im, że regulamin Posterunku zabrania
oddawać Molochowi materiały, które mogą podwyższyć jego zdolności bojowe
poskutkowało akceptacją rozkazu. Czuję się jak by ich krew była na moich
dłoniach.
Świadkowie jednak mówią, że ci żołnierze
zginęli z powodu przykrego incydentu, gdy jednemu z nich wypadł z ręki
odbezpieczony granat i rozerwał oboje. Ja czuję, że to nie był wypadek.
Wieczorem odbył się ich pogrzeb. Na uroczystości pojawił się znów Głos Molocha
z prośbą, aby mógł uczestniczyć w pożegnaniu żołnierzy, bo wie jak wielką wagę
ma to dla nas, ludzi. Co za absurd, miałem wpuścić go pomiędzy swoich
żołnierzy, aby w najmniej spodziewanym momencie wybuchł zabierając ze sobą dziesiątki
kolejnych ofiar?
Usłyszawszy moją odmowę, zapytał swoim maszynowym
głosem czy mógłby otrzymać części należące do jego poległych braci. Tym razem
już nikt mnie nie powstrzymywał przed wyciągnięciem broni. Władowałem w Głos
Molocha cały magazynek specjalnej, przeciwpancernej amunicji, którą miałem
przygotowaną na tą okazję. Z robota nie było czego zbierać, ale jeszcze długo
po tym słyszałem w głowie dźwięk próbujących się poruszyć części. Ten pisk
strasznie przypominał mi krzyk człowieka.
30 sierpnia 2058r.
Moloch zyskuje coraz
większą przewagę. Jeżeli tak dalej pójdzie, to niedługo dojdzie do przełamania
frontu. Dlatego postanowiłem wykorzystać standardową taktykę wykorzystywaną
przez Posterunek. Zaminowałem zebrane części robotów i pozwoliłem je zabrać
Molochowi. Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widziałem. Pozabierał je bez
jakiegokolwiek sprawdzania. Wybuch można było zaobserwować nawet z naszej bazy.
Stałem wtedy w oknie razem ze szklanką przedwojennego whisky. Piękny widok.
2 września 2058r.
Moloch rozpoczął
zmasowany atak na nasze pozycje. Straty są ogromne, jednak nie pozostajemy
dłużni. Walka tutaj wreszcie zaczyna przypominać wojnę jaką znam. Nie wszyscy
rozumieją, że w wojnie z Molochem nie ma miejsca na takie rzeczy jak honor. Liczy
sie tylko to, ile zniszczonych zostaje robotów.
Wiem, że żołnierze
przyjdą dzisiaj skrzyknięci przez zdegradowanego zastępcę. Będą chcieli się
mnie pozbyć. Ci głupcy nawet nie zauważyli kiedy stanęli po stronie maszyn. Stali
się jego czcicielami, zapatrzeni w jego "honor". Nie widzieli tego co
ja na innych frontach: ludzi umierających od gazów, chorób, albo tych którzy
skończyli jeszcze gorzej stając sie częścią maszyny. Ich ręce, nogi podcinane były umieszczane w
zbiornikach, niczym części zapasowe zostawione na później.
Wysłałem już
informacje do dowództwa Posterunku o tym co tu zastałem. Mam nadzieję, że
przyślą w to miejsce siły, które zrobią małą, prywatną apokalipsę Molochowi i
czystkę wśród jego wyznawców. Pewnie nie będzie mi dane przeżyć do tej chwili,
ale czekam tu przygotowany na ich przybycie. Na pewno nie wezmą mnie bez walki.
Bez wątpienia twoje najlepsze opowiadanie.
OdpowiedzUsuńBardzo fajne, muszę przyznać, że motyw ciekawy i chyba wykorzystam to na moich sesjach
OdpowiedzUsuńJarek już to chyba kiedyś pisałeś ;)
OdpowiedzUsuńDzięki Maleczenko i życzę udanych sesji.