O mały włos, a nie pojechałbym, na Copernikon, chociaż czekałem na niego długo z niecierpliwością. Jeden z niewielu konwentów, na który nie muszę jechać przez połowę naszego pięknego kraju przez wiele godzin w wygodach serwowanych nam przez kolej. Ba właściwie wystarczyło wsiąść w samochód, wyjechać z Bydgoszczy i przejechać na drugą stronę Wisły.
Dodatkowo trując parę tygodni przekonałem do wyjazdu dwójkę moich graczy i jednego znajomego. Wszystko było zapięte na ostatni guzik, plecak spakowany, scenariusz na sesję, którą chciałem poprowadzić. Jednak w piątkowy poranek po przebudzeniu przywitał mnie ból gardła.
Mój głos bardziej przypominał cięcie drewna piłą niż ludzką mowę, co właściwie zgadzałoby się z tym, co czułem. O mały włos, a nie pojechałbym. Jednak czułem, że długo nie wybaczyłbym sobie tego. Więc ruszyłem moim samochodem upchanym znajomymi, bagażami i tabletkami na gardło. Myślałem, przynajmniej jeden dzień i wrócę. Jednak zostałem do końca. Dlaczego? Posłuchajcie.
Ogólnie Toruń ma jedną niepodważalną zaletę, klimat. Mury, stare miasto, zabudowania. Sprawiają, że człowiek czuje się jak w średniowieczu. Wiele razy w swoim życiu miałem okazje odwiedzić to miejsce i jeszcze nie zdążyło mi się znudzić. Polecam wszystkie turystyczne atrakcje. No, ale miało być o konwencie.
Problem, z którym spotkałem się na wielu konwentach na Copernikonie w ogóle się nie pojawił. Mianowicie mam namyśli rejestracje. Zdarzało się tak, że stojąc na dworze w zimnie przez ponad godzinę czekałem na swoją kolejkę. Tutaj wszedłem właściwie od ręki. Dodatkowo za dokonanie wcześniejszej internetowej rejestracji dostałem darmową koszulkę. (Co dziwniejsze koszulka była gratisowa, a na konwencie kosztowała 30 złotych. Nie wiem, jakim cudem opłacało się takie przedsięwzięcie. Jak by tego było mało, wejście na trzy dni kosztowało jedynie 25 złotych, a ja dostałem jeszcze zniżkę na wejście za okazanie wejściówki na Pyrkon.)
Zdjęcie moich pleców podczas naklejania plakatów. Autor nieznany. |
Przy wejściu dostałem zwyczajowo informator. Cieniutki, ale upchany wszystkimi potrzebnymi informacjami, dodatkowo bardzo przejrzysty. Jedyne, co miałbym do zarzucenia mu to brak informacji ile czasu przewidziane jest na daną prelekcje. Gdyby informator dla kogoś zawierał za mało informacji to za każdym rogiem czyhali na niego gżdacze, którzy żadnego pytania nie zostawiali bez odpowiedzi. Co więcej, gdy człowiek spokojnie zagubiony zatrzymywał się przed jakąś sala podchodzili i zakłócali jego błogi stan pozbywając go wszystkich wątpliwość. Ach gdyby tak było na wszystkich konwentach.
Jeżeli chodzi o prelekcje, na samym konwencie brakowało mi tych organizowanych przez polskie wydawnictwa RPG. Czymś w zastępstwie mogły być prowadzone przez członków Asylum o tematyce WOD. Dodatkowo o Robotice opowiadał jej zachrypnięty twórca. Szczęście mi dopisywało, bo żadna prelekcja, na którą się udałem nie została odwołana. Dodatkowo większość z nich bardzo ciekawe i poprowadzone z jajem. Tutaj szczególnie warte wyróżnienia są „Podróże w Czasie”, "Sługi Szatana Kochanice Diabła" prowadzone przez Annę Brzezińską, czy "Setting w 5 minut" chłopaków z BLACKPRINTS.PL, czy „Japońskie stwory fantastyczne”.
Tych wartych posłuchania i obejrzenia było na pewno dużo więcej, jednak jak zwykle na konwentach bywa nie da rady być na dwóch prelekcjach jednocześnie, dodatkowo choroba sprawiła, że parę musiałem poświecić na zdrowotny sen. Z tego samego powodu odpuściłem sobie nocne sesje i larpy. Ech następnym razem.
Fajną sprawą, z którą na konwencie w większej skali spotkałem się pierwszy raz były koncerty. Chociaż następnym razem proponowałbym zadbać o lepsze nagłośnienie. Nie wiem czy było tak przez cały konwent, ale ten, na który ja trafiłem ledwo było słychać.
Oczywiście nie brakowało takich atrakcji jak sklepiki, games room, konkursy, fire show, Star Wars. Super elementami okazały się również sala z Gitar Hero, czy też możliwość zagrania w Dragon Age 2.
Dodatkowo konwent to świetna okazja do spotkania i poznania ludzi z innych części Polski. Chociaż tym razem poznałem parę osób grających w RPG z Bydgoszczy. Okazuje się, że czasami najlepiej wyjechać z własnego miasta, aby dowiedzieć się, o grających w jego zaciszu graczach.
Całości nie popsuła nawet blokada założona na koła mojego samochodu stojącego na miejscu przeznaczonym do parkowania dla konwentowiczów. Tym bardziej, że wyjaśnieniem całej sytuacji zajął się organizator, który wykorzystał czas oczekiwania na straż miejska rozmawiając z nami o naszych wrażeniach z konwentu i planach odnośnie przyszłego roku. Ja już nie mogę się doczekać kolejnej edycji, która podobno ma być w klimatach opowieści Neila Gaimana.
Chciałbym podziękować jeszcze organizatorom i wszystkim, którzy przyczynili się do sukcesu konwentu za wspaniały weekend. Już z niecierpliwością czekam na kolejną edycje Coperniconu.
Nie wiem czy Cie to interesuje, ale czy grałeś w dragon age 2? ; ) bo nigdzie, NIGDZIE nie mogę znaleźć relacji ; )
OdpowiedzUsuńGrałem, jako ostatnia osoba na konwencie, po mnie zamykali stoisko ;). Ciężko mi na podstawie prezentacji powiedzieć cokolwiek konkretnego na temat gry. Była to wersja konsolowej gdzie ja miałem okazje grać tylko na PC, co dodatkowo utrudnia sprawę porównania.
OdpowiedzUsuńOgólnie prezentacja obejmowała około 5-8 minut gry. Przypuszczam, że tak jak w pierwszej części dla różnych klas i ras będą różne rozpoczęcia. Ja grałem przeznaczone dla ludzi, klas nie magicznych takich jak łotrzyk czy wojownik.
Na początku dostałem maksymalnie napakowaną postać z dużą ilością zdolności i pomocnikiem magiem. W dwójkę uciekali przez góry. Pomioty padały na prawo i lewo, a mój łotrzyk przechodził przez nie jak przez masło (Swoją drogą pomioty zmieniły wygląd, ciekawe jak zostanie to uzasadnione fabularnie). Mag, którego miałem do pomocy robił jeszcze większą pożogę. Dalej pojedynek z bossem Ogrem, po którego pokonaniu pojawia się Arcydemon iii na ekranie pokazuje się postać połci żeńskiej rycerza zakonnego wytykając krasnoludowi władcy (?), że mówi wielki stek bzdur. Historia herosa wyglądała zupełnie inaczej i zaczyna opowiadać. Znów wracamy do gry naszym bohaterem w górach, który z rodziną ucieka przez pomioty atakującymi jego wioskę. Jednak już nie tak dopakowanego jak wcześniej (1lev). Jeszcze raz przebijamy się przez pomioty, tym razem jednak nie tak liczne i nie z taką łatwością.
Ogólnie rzecz biorąc z tego, co mi powiedział reklamujący grę w nowej części jest poprawiona grafika. Ciężko mi powiedzieć na ten temat, bo ja grałem w jedynkę na dosyć słabych detalach. Postacie graczy reagują dużo szybciej na wydawane rozkazy (przynajmniej w wersji na konsole), co w wcześniejszej części mnie dosyć irytowało. Dialogi, które widziałem wyglądają podobnie jak w Mass Effect.
I to tyle, niewiele zostało wyjaśnione w prezentacji, ale zaostrzyło apetyt na zagranie.
Fajnie było kurde. Na samą myśl o Gaimanie za rok wpadam w błogostan. Jeśli istnieje sprawiedliwość to organizatorom uda się go sprowadzić. A co do Dragon Age wiecie co zauważyłem? Że pomioty nie pryskają krwią na lewo i prawo (tzn robią to ale na postaci gracza już tego tak nie widać - nie ma sytuacji gdy jeden szczur obryzgał od stóp do głów całą drużynę xD ) Troche mi smutno z powodu prelekcji Gwiezdnowojennych.. Mogliby sie nie przekrzykiwać jak nerdy:P
OdpowiedzUsuńNo, ale za to zdobyliśmy wiedzę o myślącej planecie, która na życzenie potrafi się przenieść w przestrzeni. Chociaż chyba wolałem Gwiezdne Wojny, kiedy o tym nie wiedziałem ;P
OdpowiedzUsuńZdobyliśmy, również wiedzę o japońskich demonach liżących ściany i sufity :P. Teraz zupełnie inaczej patrzę na nie patrzę :P.
OdpowiedzUsuńMi na Coperniconie najbardziej spodobała się scenka, gdy laska ubrana w kimono podchodzi do moher- babci i pyta ją o coś (najprawdopodobniej o lokalizację kościoła, bo to była niedziela). Towarzysz babci, starszy pan czym prędzej się oddalił, natomiast pani starsza odpowiedziała na pytanie i skomentowała ubiór panienki: "ładna sukienka". Normalnie leżałem :P.