5 paź 2009

Wolsung

Już od bardzo dawna z żadnym podręcznikiem nigdy nie łączyło mnie tyle emocji i z taką niecierpliwością nie czekałem na niego. Na Wolsunga. W moim przypadku porównać to można tylko z zakupem pierwszego podręcznika RPG i przeczytania podręcznika od Neuroshimy. Po części na pewno jest to spowodowane tym, że uczestniczyłem w beta testach gry, a po części, dlatego, że tak bardzo lubię klimat steampunk.

W końcu się doczekałem, poczta łaskawie dostarczyła mi paczkę piątego dnia po premierze. Pierwsze spostrzeżenie, gdy rozpakowałem paczkę „Tą książką można zabić człowieka”. Ponad 470 stron w twardej oprawie naprawdę robi wrażenie. Dwa, trzy silniejsze ciosy w ludzką głowę i nasza ofiarą traci przytomność, gwarantuje. Jednak radziłbym temu podręcznikowi unikanie wody jak ognia. Papier, z którego został wykonany podręcznik różni się od tego, do którego przyzwyczailiśmy się w RPG i jest trochę gorszej jakości. Jednak ma swój klimat, bo sprawia wrażenie książki pochodzącej z czasów rewolucji przemysłowej.

Musze powiedzieć, że Wolsung to jest chyba pierwszy system, w którym podczas sesji starałem się sztywno trzymać zasad i ich nie upraszczać. Tego właśnie wymagano ode mnie, jako testera i muszę powiedzieć, wspaniale się wpisuje w konwencje akcji. Podobnie jak w Dead Lands, pomysł włączenia do mechaniki gry kart i żetonów był według mnie genialny. Moi gracze dzięki nim przechodzili często stawiane im wyzwania jak przez masło, ale jeszcze nigdy w życiu nie widziałem, aby przy kulaniu kości mieli tyle zabawy i było tak emocjonujące. Tym bardziej, że zawsze byli zdania, że im mniej rzucania tym lepiej.

Najpierw sprawdziłem to czy rzeczy, które pisałem na testach wszystkie zostały poprawione. Byłem, co do tego sceptyczny, ale po przewertowaniu podręcznika zostałem zaskoczony. Chyba wszystkie, co do jednej uwagi zostały wysłuchane. Czasem tam gdzie były zgrzyty wprowadzono zmiany, niekiedy zmieniając inne zasady albo wprowadzając coś dodatkowego uniknięto popełniania innych.

Ilustracje tak jak już parę osób pisało są na różnym poziomie, ale dużo więcej jest takich, na które patrząc już mamy pomysł na sceny do sesji. No i wszystkie mają w sobie wspaniały klimat.

Teraz podostaje mi jedynie zagłębić się w fabularna cześć podręcznika, do której jako beta tester miałem wybiórczy dostęp. No, a jest, co czytać. Opis świata zaczyna się na 153 stronie, a kończy na 277. Potem do 375 dział „Prowadzenie gry”. Do końca mamy obsada z dziesiątkami postaci nie tylko do walki, ale też opisów charakterystycznych postaci z świata.

Cóż na koniec zostaje mi polecić podręcznik wszystkim, którzy interesują steampunkowy klimat i natężenie akcji wyciągniętą z takich filmów jak Indiana Jones.

Jednocześnie dziękuje wydawnictwu za komplet kart świetnie z żetonami za testy. Moja przygoda z Wolsungiem na pewno jeszcze długo się nie skończy.

3 komentarze:

  1. Mimo sceptycznego nastawienia do Wolsunga, ja osobiście dałem się wciągnąć całkiem szybko. Ma w sobie to coś:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolsung to rzeczywiście kawał dobrego RPG. Dobry pomysł na długie zimowe wieczory. Klimatyczny i bardzo grywalny.
    Rispekt dla wydawcy, który wyszedł frontem do gracza i ustosunkował się do wszystkich uwag, a co do Poczty... to miejmy nadzieję, że ten relikt PRL-u w końcu upadnie :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Łoł ale wypasista oO, (sory za kolokwializm), a myślałem, że jeżeli chodzi o papierowe RPGi to już nic ciekawego nie wymyślą. Z tego co widzę to idealne połączenie gry fabularnej z systemem RPG-owym (karty, kości itp.), a jak da się zauważyć ta druga część (bardziej lubiana prze zemnie) jest często zrzucana na boczny tor lub w ogóle usuwana. No i ten klimat, kto grał w Arcanum wie o co chodzi :). Jakby zapowiadała się jakaś sesja to ja się pisze ;P.

    OdpowiedzUsuń